niedziela, 22 marca 2015

Znowu w akcji (XIV)

Życie często śmieje się nam w twarz. Obiecujemy sobie zmiany, chcemy ich całym sercem, ale ono ma dla nas inne plany. Choćbyśmy nie wierzyli w przeznaczenie i inne bzdury, to jednak nie panujemy nad tym, co się dzieje. Bywa tak, że zgoła niepozorny drobiazg, uświadamia nam o wiele więcej. Czasami nawet naprowadza nas na poprawną ścieżkę, przypomina kim jesteśmy.
Sherry podrzuciła delikatnie syna na ręce, by lepiej go chwycić. Mycroft nie był już taki mały i ważył też sporo. W końcu miał już dwa latka. Pani detektyw cieszyła się, że przynajmniej nie musi się już zrywać w środku nocy, by karmić. Na szczęście chłopiec był cichy i wiecznie spokojny, choć w ten sposób ułatwiał jej życie. Jego tłusta rączka, którą do tej pory trzymał w buzi, powędrowała w stronę stoiska ze słodyczami. Pani Holmes jęknęła tylko cicho.
- Mycroft. Chwila. Próbuję dodzwonić się do taty. Na tym targu nie idzie odnaleźć się nawzajem. Koszmar.
Maluch zaczął machać nogami, a jego mama oberwała w brzuch. Postanowiła więc wygrzebać drobniaki z kieszeni i zafundować mu lizaka. Chłopiec był wniebowzięty. 
Wtem ktoś przemknął tuż obok Sherry, o mało jej nie przewracając. Kobieta odruchowo złapała za kaptur chłopaka, który ją potrącił. Szwy tego nie wytrzymały i Holmes upadła na ziemię z kapturem w dłoni i dzieckiem na brzuchu. Dodatkowo patyk od lizaka jej syna wbił się w jej policzek. 
- Bardzo przepraszam - usłyszała nad sobą - Henry jest dziś rozkojarzony. Zgubił swoją ulubioną książkę i biega po całym targu w jej poszukiwaniu - wyjaśniła wysoka blondynka, podając jej dłoń.
- Rozumiem - odparła Holmes, wstając z dzieckiem na ręku.
- Dobrze, że nie płacze - zauważyła nieznajoma, uśmiechając się do Mycrofta.
- On z goła nigdy nie płacze - Sherry też odpowiedziała uśmiechem.
- Mamo... - chłopak z oddartym kapturem pociągnął za czerwony rękaw kurtki blondynki. 
- Henry przeproś - poprosiła ta stanowczo.
- To ja powinnam przeprosić - przerwała jej pani detektyw - Urwałam mu kaptur. Może w ramach przeprosin pomogę szukać książki? - zaproponowała.
Chłopak nazwany Henrym potrząsnął energicznie głową. Nie przejmował się oberwanym kapturem, myślał tylko o książce. Zaraz też pociągnął swoja mamę za sobą, a Sherry ruszyła za nimi. Po chwili opuścili zatłoczony targ.
- Emma - przedstawiła się blondynka i podała dłoń pani detektyw - Nie musi pani nam pomagać, ale mimo wszystko dziękuje. Ja mam już dość tych bezsensownych poszukiwań.
- Sherry. Żaden problem. Znajdziemy mu tę książkę. Jak ona właściwie wygląda?
Henry wcisnął się pomiędzy rozmawiające i zadarł głowę do góry. Jego błękitne oczy świeciły niesamowitym zapałem. Miał brązowa czuprynę i lekko odstające uszy i to właśnie dodawało mu uroku. Był po prostu słodkim jedenastolatkiem. 
- To księga baśni - wyjaśnił - Brązowa, skórzana okładka z pozłacanymi literami. Jest podłużna, a tytuł nosi "Dawno temu...". 
- Widzę, że bardzo ci na niej zależy - zauważyła Sherry.
- Mama przeczytała mi ją pierwszy raz, gdy byłem tak mały jak pani synek. Prawda? - ostatnie słowa skierował do Emmy.
Blondynka pokiwała twierdząco głową i uśmiechnęła się delikatnie. 
- Dobrze, a teraz coś konkretniejszego - rzuciła Sherry i poklepała Mycrofta po plecach - Gdzie ostatnio miałeś książkę?

*

James pożegnał Morta, który to niby przypadkiem spacerował po targu i równie wielkim przypadkiem wpadł na ich znajomą panią patolog Margaret. Oboje uśmiechali się tak szeroko i tak nieszczerze, że Holmes natychmiast wyczuł, co się kroi. Wolał jednak nie stwierdzać faktu, którego oni najwyraźniej nie chcieli ujawniać. Z pewnością dlatego, że ich wcześniejsze związki nie kończyły się dobrze. Zwłaszcza Firmana, którego żona nasłała na niego płatnego mordercę, a kochanka została przez wspomnianego mordercę zabita. James skrzywił się nieznacznie na to wspomnienie i sięgnął do kieszeni po telefon.
Sherry dzwoniła trzy razy. Mężczyzna wygiął twarz tak, jakby właśnie ktoś mu wymierzył policzek. Słowa zagubionej w rodzicielstwie pani detektyw były zwykle równie bolesne. Wybrał jej numer i przystawił komórkę w pobliże ucha. Wolał nie ryzykować zniszczeniem bębenków. Tym razem jednak mu się upiekło, jego żona nie odebrała. Holmes zmarszczył brwi i wbił otępiałe spojrzenie w telefon.
W takim wypadku pozostawało mu tylko wrócić do samochodu, co też uczynił pośpiesznie. Sherry zawsze odbierała, jedyne przypadki gdy tak się nie działo mógł policzyć na ręce. Większość z nich nie kojarzyła mu się zbyt przyjemnie.

*

Pani detektyw postawiła syna na ziemi i zamknęła jego małą łapkę w swojej dłoni. Dla niewprawnego oka ławka w parku nie ujawniała żadnych poszlak. Dlatego też jedenastoletni Henry załamał ręce i zaczął krążyć w pobliżu, przeczesując trawę, jakby mogła ona ukryć grube tomiszcze. Na szczęście Sherry widziała więcej. 
- Siedzieliście tu razem? - spytała, przyglądając się świeżej plamie i kilku wytarciom na ławce, jednocześnie przyciągając Mycrofta z powrotem do siebie.
Emma posłała jej pytające spojrzenie, ale nie skomentowała pytania.
- Tylko ja. Henry grał w piłkę z kolegami. O tam - wskazała palcem przed siebie.
- Ale książka leżała koło ciebie? - upewniła się pani detektyw.
- Tak - odparła blondynka.
- Musieliście ją tu zostawić - stwierdziła. 
- Czemu? - wtrącił się Henry, podbiegając do Sherry.
- To bardzo łatwe - uśmiechnęła się brunetka - Ławka była dziś świeżo malowana. Prawda Emmo?
Spytana pokiwała twierdząco głową i odruchowo dotknęła tyłu swojej czerwonej kurtki.
- Jak wstałam było już za późno - stwierdziła z goryczą.
- Widać miejsce, w którym siedziałaś. Farba odlazła z ławki, przyklejając się do ciebie. Teraz ławka jest sucha, ale są na niej dwie plamy... Podejrzewam, że nie było żadnej z nich, gdy siadałaś. Wtedy pewnie pomyślałabyś, że może być świeżo malowana...
- Masz rację - przytaknęła Emma - Czyli ktoś zabrał książkę? No to przepadła...
Mina syna blondynki zrzedła i chłopak zgarbił się niezdarnie, próbując ukazać w ten sposób swoje strapienie. 
- Nie sądzę... - Sherry uśmiechnęła się delikatnie i podniosła coś, co leżało obok kubła na śmieci stojącego w pobliżu - Nasz złodziej zostawił ślad.
Pani detektyw rozwinęła skrawek papieru zapisany drobnymi cyferkami. Do tego był jeszcze podpis. Kretyn z baru. Kobieta uśmiechnęła się szeroko i przyciągnęła po raz kolejny Mycrofta do siebie.
- Ów kretyn z baru może nas łatwo naprowadzić na właściwy trop - stwierdziła.
- Skąd wiadomo, że to właściciel kartki ukradł książkę? - rzuciła niepewnie Emma.
- Nie wiadomo. To nasz jedyny ślad. Ale kartka musiała być upuszczona dziś, bo pod wieczór po parku chodzą sprzątacze i podnoszą śmieci leżące na ziemi - odparła hardo Sherry.
- To dzwońmy! - zawyrokował Henry z entuzjazmem.

-------------------------------------------------------------
No to jestem z powrotem.
Rozdział krótki i urwany wręcz w połowie, 
ale to po to, 
żeby udowodnić Wam mój powrót.
Zapraszam do komentowania.

14 komentarzy:

  1. Ale ta akcja szybko przeleciała! Jeszcze przed chwilą był mały chłopczyk, a teraz ma już 2 latka! O jejciu. :ć
    Dobrze, że chłopiec wpadł na Sherry, bo przecież to pani detektyw. Ona jest, prawie, nieomylna. Na pewno się książka znajdzie. Jeszcze w następnym rozdziale.
    Biedny Holmes, troszkę posiedzi sobie w tym aucie. Skróć mu te męki! :c
    Uwielbiam Twoje początki! Ten o życiu, ze śmieje się nam w twarz... Kurcze! Piękny! ♡
    Pozdrawiam i weny życzę! ;*
    PS. Wybacz, że komentarz taki krótki, ale wos wzywa. Nienawidzę go. :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje i nie obawiaj się. James nie przesiedzi tego wszystkiego w aucie ;)
      I rozumiem Cię. Wos jest straszny.

      Usuń
  2. Wniebowzięty pisze się razem.
    Któraś dziewczyna pewnie odrzuciła zaloty i numer telefonu.
    Nieskładnie piszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawiam i dziękuje za zwrócenie uwagi c:
      Nic nie szkodzi, że nieskładnie. Byleby był komentarz ;)

      Usuń
  3. Nareście. Znowu przeczytałam wspaniały tekst o Sherry i jestem szczęśliwa. Podoba mi się zachowanie Mycrofta i zagubiona pani detektyw, która rusza za zagatką przy najmniejszej zagatce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Obiecałem, że jak wrócisz do pisania to też coś wrzucę. Oczywiście słowa dotrzymuje ;-)
    http://salwiusz-drugi-swiat.blogspot.com/

    Ps. Oczywiście czytam Twoje rozdziały, ale komentarze zostawię na koniec
    @-)--

    OdpowiedzUsuń
  5. Zajrzę jak tylko znajdę czas :D I niecierpliwie będę czekać na ten koniec, skoro dopiero wtedy skomentujesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Z małym opóźnieniem, ale jestem. ;)
    Rozdział faktycznie krótki, ale ciekawy. Coś czuję, że to nie jest zwykła książka, a sprawa będzie bardziej skomplikowana niż sie wydaje. :)
    Mały już podrósł. Fajnie, że nie serwowałaś nam przeżyć początkujących rodziców z płaczącym dzieckiem. Mycroft Holmes jak widać od małego był stateczny i spokojny :D
    Czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam,
    Merenwen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że szybkie podrośicęcie Mycrofta Ci odpowiada. Nie znam się na dzieciach i nie byłabym w stanie o nich pisać xD
      I trochę poczekasz na ciąg dalszy, bo mi się wszystko wali na łeb, ale cóż! Mówi się trudno i żyje się dalej! :D

      Usuń
  7. Nominowałam twój blog i ciebie do LA. http://sherlockdisneydreamworksstory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo to miłe i jestem zaszczycona, ale nie odpowiadam już na takie nominacje :)

      Usuń
  8. Czemu tak krótko po tak długim czasie? Ja tak bardzo czekałam, aż cokolwiek się tu pojawi i dajesz tak malutko... Ale teraz musisz szybko dodawać kolejny rozdział, bo musimy odnaleźć złodzieja książki! Swoją drogą sporo czasu minęło od ostatniej akcji... Mycroft już taki duży, sherry jak zwykle zalatana, praca na pierwszym miejscu a James zaginął w akcji :P
    Czekam na kolejną część i życzę wesołych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie też życzę wesołych świąt ;)
      Tak jakoś krótko, bo się zabrać porządnie za to nie mogę. Zagadki kryminalne nie są tak łatwe do wymyślenia dla mnie. a ich rozwiązywanie jest jeszcze gorsze.
      Ale co tam...

      Usuń