środa, 30 lipca 2014

Ciekawa rozgrywka (V)


Wesołych świąt Sherry!
To chyba dobrze, że składam Ci choć takie życzenia, nieprawdaż? Robię to tylko dlatego, że Ciebie święta fascynują. Nie rozumiem tego. 
Ach! Piszę jeszcze żeby powiedzieć Ci, iż wrócę tydzień później.
Pozdrów Henrego i Margaret 
Nie spędzaj świąt sama.
James H.

Sherry westchnęła smutno dobrnąwszy do końca wiadomości. Długo przyglądała się każdej pojedynczej literze.
- Niestety nie spędzę tych świąt tak, jak bym chciała i nie będę sama James - wyszeptała czule do telefonu - Kocham Cię Holmes - dodała po chwili zastanowienia - Szkoda, że ty tego nie słyszysz, bo więcej nie odważę się tego powiedzieć... - westchnęła i odchyliła się w tył w fotelu - Kocham Cię - powtórzyła w eter.

*

Płatki śniegu wirowały za oknem. Mróz brzyozdobił szybę w finezyjne wzory. Sherry siedziała w swoim fotelu i patrząc w ogień trzaskający w kominku, popijała herbatę. Był to wieczór wigilijny, a panna White wyraźnie na kogoś czekała. W pokoju panowała taka cisza, że słychać było śmiechy rodziny Collinsów z dołu. Pani detektyw już ustaliła wiek i imię każdego ich gościa. Nuda zaczynała ją możyć, ale ani przez chwilę nie pomyślała, że gość może się nie zjawić.
Wtem usłyszała skrzypnięcie schodka i wbiła wzrok w drzwi. Niebawem ujrzała cień. Wysoki i smukły. Uśmiechnęła sie przebiegle. Drzwi się otworzyły. Czarnooki mężczyzna rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu i zatrzymał wzrok na Sherry.
- Moja muza - przywitał ją.
- Witaj w moich skromnych progach John - pani detektyw wskazała mu fotel na przeciwko swojego.
Gość posłusznie zajął wskazane miejsce. Przesał ręką krucze włosy i uśmiechnął się.
- A więc wróciłem. Co ty na to? - spytał z błyskiem czarnych oczu - Mogę herbaty? - dodał po chwili.
Sherry pokręciła przecząco głową, a niesforny kosmyk padł jej na twarz. Moore tylko wzruszył ramionami.
- Że wróciłeś, wiem od dawna. Nie robi to na mnie wrażenia. Po prostu raz jeszcze cię złapię - twarz panny White nie wyrażała żadnej emocji, choć w rzeczywistości kobieta drżała z podniecenia.
- Już nie mogę się doczekać.
W mieszkaniu zapadło milczenie. Przez chwilę mężczyzna tylko mierzył sie z Sherry wzrokiem. Jego palce wystukiwały rytm kolędy.
- Mam dla ciebie prezent - stwierdził po chwili John.
Po tych słowach wstał i podszedł do pani detektyw. Przycisnął swoje usta do jej policzka i wcisnął jej w ręce małą paczuszkę. Następnie odsunął się z satysfakcją wypisaną na twarzy.
- Otwórz - zachęcił.
Palce panny White niepewnie rozerwały papier. Pod nim ukryty był wisiorek w przeźroczystym pudełku. Sherry wydobyła elegancki naszyjnik.
- Pozwoliłem sobie włożyć jedno zdjęcie. Drugie miejsce najwyraźniej też nie będzie długo puste - powiedział przyglądając się rzeczom Holmesa.
Kobieta otworzyła wisiorek i ujrzała zdjęcie swojego rozmówcy. Ku swej rozpaczy stwierdziła, że cieszy się z prezentu. Jednak nie dała tego po sobie poznać i odłożyła naszyjnik na półkę nad kominkiem.
- Coś jeszcze? - spytała kobieta.
- Chyba nie... - John podniósł się ze swojego fotela i rozejrzał po raz kolejny po pokoju. 
- Czego tak szukasz? - w głosie Sherry dało się wyczuć podejrzliwość.
- Rozpracowuję twojego nowego przyjaciela. Taki z niego trochę odludek, co? Przy mnie nie miałabyś z tym problemu. Przemyśl to.
Pani detektyw zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Musiała się kontrolować by nie rzucić się na gościa z pięściami. Ostrożnie podniosła powieki i złożyła ręce w "wieżyczkę".
- Nie martw się - dodał Moore - Nie będziesz się nudziła. Zaplanowałem nam całkiem przyjemną rozgrywkę. 
- Gra się zaczyna.... - dodali równocześnie.
Kruczowłosy ukłonił się pannie White i opuścił jej mieszkanie. Pod 221B zapanowała napięta cisza. Detektyw zagryzła mocno wargę i przez pół dnia nie ruszyła się z fotela.


*

Taksówka zatrzymała się na Baker Street.  Nastąpiła chwila zamieszania wywołana wyciąganiem bagaży, po czym taksówkarz dostał swoją należność i odjechał. Młody mężczyzna wziął dwie największe walizki i nakazał swojej małej towarzyszce zabrać ostatnią. Tak obładowali przekroczyli próg. Pani Collins zareagowała natychmiast.
- A! James! Wróciłeś wreszcie! - kobieta rzuciła się Holmesowi na szyję i wyściskała go za wszystkie czasy.
- Pani Collins... Nie było mnie tylko na święta.
- Z panną White to cała wieczność. Chyba przywiązała się do ciebie bardziej niż myślisz. A kim jest twoja towarzyszka? - zapytała spostrzegając obecność jeszcze jednej postaci.
- To moja siostra - Jamie.
Dziewczynka uścisnęła dłoń starszej kobiety i posłała jej promienny uśmiech.
- James obiecał mi pokazać Londyn... Tak się cieszę! - roześmiała się.
- Ile masz lat, skarbie? - pani Collins nie zamierzała zbyt szybko wypuścić dziewczęcia spod swojego bacznego oka.
- Kończę piętnaście w tym roku. 
- Przepraszam, że wam przerwę, ale mógłby już zanieść rzeczy na górę? - wtrącił się Holmes.
- Nikt ci nie broni. Tylko uważaj. Znalazła kolejna sprawę... - właścicielka mieszkania wywróciła oczyma.
- Jasne.
James zabrał wszystkie trzy walizki i zaczął mozolnie wspinać się po schodach. Z takim obciążeniem nie miał szansy na szybkie dotarcie do celu. Na szczęście panna White zawsze wiedziała kiedy się pokazać.  
- Jasne Pistone. Na razie nie potrzebuje przy tym całej zgrai policjantów. Poprosiła mnie, tak? To że wole mieć kogoś pod ręką, nie znaczy że wzywam policję. Okej? Nie. To wcale nie chodzi o..... - kobieta szybo przemierzała schody w dół, rozmawiając przez telefon - James - wyszeptała, ujrzawszy swojego przyjaciela obładowanego walizkami - Pistone - znów mówiła do telefonu - To już nieaktualne. Nie jesteś potrzebny - i rozłączyła się.
James westchnął ciężko i pokonał kolejny stopień by stanąć bliżej pani detektyw. Był pewien, że cieszy się w równy stopniu co ona, jednakże ciężko mu było to okazać, podczas gdy walizki ciągnęły go ku parterowi.
- Pomożesz? - spytał.
Chwilę potem stali razem w saloniku ich wspólnego mieszkania. Holmes otrzepał się i chrząknął, a Sherry cały czas wpatrywała się w niego jak w obrazek. Coś ją zjadało od środka, ale wiedziała, że nie powie tego Jamesowi.
- Wreszcie jesteś. w samą porę na kolejna sprawę - powiedziała tylko.
- Ale jest problem - wydukał mężczyzna i przeczesał włosy palcami - Przyjechałem z siostrą - odpowiedział na pytające spojrzenie kobiety.
- To ona pojedzie razem z nami - wzruszyła ramionami.
- Ma piętnaście lat. Nie jest gotowa na trupy, krew, zamachy i narażanie życia.
- Ja już swoje powiedziałam, a ty i tak pójdziesz ze mną. Wymyśl coś skoro to ci nie odpowiada. 
Zapadła cisza. Żadne z nich nie wiedziało, co powinno w tej chwili zrobić czy powiedzieć. Pani detektyw nerwowo przestąpiła z nogi na nogę i zagarnęła włosy za ucho. 
- Tęskniłam - wydukała.
Widać było, że James  nie był gotowy na to wyznanie. Kompletnie zbiło go z tropu i wmurowało w podłogę. Stał więc dalej tak, jak na początku i nic nie mówił. Patrzył tylko tępo w zakłopotaną twarz Sherry. Kobieta spuściła wzrok i niepewnie podeszła do niego. Zaczęła bawić się brzegami jego kurtki. W końcu zebrała w sobie odwagę i stanąwszy na palcach, pocałowała Jamesa. Mężczyzna nieświadomie poddał się i pozwolił pani detektyw na zamkniecie się w uścisku.
- Fuj... - cała scenę przerwał głos młodej dziewczyny. 
Sherry odkleiła się od asystenta i uśmiechnęła się szeroko. Teraz, gdy już się odważyła i gdy znała reakcję Jamesa, nie musiała się obawiać.
- Ty zapewne jesteś panienką Holmes? Jak minęła podróż? Masz ochotę na zagadkę kryminalną?
Dziewczyna wbiła wzrok w mówiącą, a z ostatnim jej pytaniem pozwoliła sobie na szeroki uśmiech. Ochoczo pokiwała głową nie zważając na reakcję starszego brata. 
- Problem z głowy - zawyrokowała pani detektyw. 

*

Małe mieszkanko przy jednej z głównych ulic mogłoby się wydawać nie najlepszym miejscem na morderstwo, a jednak. Pani detektyw, nim zadzwoniła do drzwi, uważnie obejrzała okolicę i sam dom. Przed drzwiami było pięć stopni, na nich Sherry znalazła zaschniętą krew. Zmarszczyła na chwilę brwi i nacisnęła dzwonek. Rodzeństwo Holmes przyglądało się temu wszystkiemu z uwagą. Drzwi otworzyła kobieta około trzydziestki i zaprosiła ich do środka. Miała lokowane, rude włosy i zielone oczy. Cała jej twarz była ozdobiona piegami, a jej sylwetkę można by porównać do gruszki. Wskazała gościom kanapę, a sama usiadła na krześle na przeciwko.
- Tak się cieszę, że pani przyszła. Zdecydowanie bardziej zaufam pani detektyw niż zgrai policjantów. Jednakże nie spodziewałam się, że będzie pani w towarzystwie. I z dzieckiem...
- Mój przyjaciel dopiero wrócił od rodziny i zabrał ze sobą siostrę. Chyba to pani nie przeszkadza? - Sherry wypowiedziała to wszystko z szerokim uśmiechem.
Rudowłosa kobieta skinęła głowa na znak, że jej nie przeszkadza. 
- Czy możemy obejrzeć trupa? - panna White od razu chciała przejść do rzeczy, co nie wiedzieć czemu zdumiało rudowłosą. 
- Oczywiście - odparła jednak.
Wstała ze swojego miejsca, a jej nogi drżały. Poprowadziła detektywów i ich młodą towarzyszkę przez garaż na swoje podwórko. Tam leżało ciało czterdziestolatki. Ciemno-blond włosy miała spięte w kitkę, a na głowie kapelusz. Delikatny, niewyraźny makijaż, stary, używany płaszcz. Na nogach pończochy i buciki na małym obcasie. Pod płaszczem zmięta biała, a raczej szara, koszula i długa brązowa spódnica.
- Że ktoś się jeszcze tak ubiera - rzuciła panna White i przystąpiła do uważniejszych oględzin. 
Holmes zrobił to samo, aczkolwiek nie zbliżył się do ciała tak, jak jego przyjaciółka. Jego siostra oblizała wargi i z rozszerzonymi oczyma śledziła każdy ruch Sherry. 
- Proszę mi opowiedzieć, co tu zaszło - odezwała się pani detektyw.
- Nie znam jej. Przyszła do mojego domu prosząc o rozmowę. Zaproponowałam, żebyśmy przeszły do ogrodu. Już miałyśmy rozkładać leżaki, gdy padł strzał. Padła na ziemie i do teraz tak leży. Nawet nie wiem o czym chciała rozmawiać.
Sherry uważnie przyjrzała się dziurze po pocisku. Czterdziestolatka dostała kulkę w głowę. Na trawie było widać tylko odrobinę krwi. Pani detektyw delikatnie i niezauważalnie dla pozostałych uniosła głowę ofiary.  
Wtem rozległ się płacz. Dobiegał z domu rudowłosej. Pani detektyw była zdumiona tym faktem, gdyż po przyjrzeniu się swojej klientce i ostrożnej dedukcji nie doszła do faktu posiadania przez nią dziecka. W domu także nie było śladów bytności malucha.
- Wybaczą państwo? Musze iść uspokoić małego. 
Po chwili rudowłosa zniknęła w garażu. Panna White podniosła się znad ciała i schowała do kieszenie podręczną lupę, którą dopiero co wyciągnęła.
- Kręci - oświadczyła.
James i jego siostra posłali jej pytające spojrzenia.
- Mnie się tam wydaje całkiem przyjemną babką. I jeszcze ma bobasa! - młoda Holmes miała zupełnie inne spojrzenie na sprawę.
- Nie mówi się "babką" - skrzywiła się Sherry - Kobietą. Znała zamordowaną. Przecież nie wpuszczamy obcych do swojego domu, gdy nie wiemy czego chcą i kim są. Poza tym ta dziwnie ubrana kobiecina nie zginęła tutaj, tylko na schodach. Tam zauważyłam ślady zeschniętej krwi. Tu jest tylko prowizorycznie rozlana. Pod głową, przy dziurze wylotowej pocisku nie ma śladu krwi. Jest dookoła głowy. Jedna kropla spadła nawet na skroń. Do tego nasza klientka ma bandaż na dłoni. Założę się, że to jej krew jest tu rozlana. Nasza rudowłosa mówiła też, że ktoś strzelał. Musiał by go widzieć i opisałaby go nam, bo strzelono z bliska. Świadczy o tym dziura wlotowa pocisku. Broń była kilka centymetrów od głowy. Rudowłosa jest morderczynią. Tylko jedno mnie intryguje, kogoś wezwać musiała, to fakt. Sąsiedzi pewnie usłyszeli strzał. Wolała detektywa, uznała że jestem mniej kompetentna niż policja. Jednak czemu zamordowała? Kim jest trup? I co w tym domu robi dziecko?
- Co dziecko ma do rzeczy? - spytał nie rozumiejąc Holmes.
- Właśnie. Co? - podchwyciła Sherry i ruszyła ku wejściu do domu - Nie mamy dowodów, by ją przymknąć, ale poślemy ją na komisariat. To nam da dość czasu by przemyśleć tą sprawę. 

*

- Tak jak mówiłam. Jeszcze nie nauczyłeś się wierzyć mi na słowo Pistone? 
- To było konieczne Sherry. Nie wolno mi zamykać ludzi bez dowodów. Proch na rękach i ubraniu wystarczy. Co dalej? - głos inspektora był spokojny, nauczył się już radzić sobie z panią detektyw.
- Pokaż mi tego dzieciaka, a potem z nią pogadam. Ty postaraj się ustalić tożsamość zamordowanej. Niech nie zmyli cię jej ubiór. Przygotowała się na tą wizytę - odparła Sherry i ruszyła we wskazanym przez Henrego kierunku.
Holmes podążał za nią, starając się okiełznać entuzjazm swojej siostry. Przyrzekł sobie w duchu, że nigdy więcej nie narazi rodziny na swoją pracę. Jakkolwiek by to brzmiało. Po chwili dotarli do małego pomieszczenia, gdzie siedziała znana już im policjantka Williams. Pisała coś na kolanie, a kawałek dalej na podłodze siedziało dziecko. Był to mały chłopiec o blond włosach i nieziemsko niebieskich oczach. 
- On na pewno nie jest spokrewniony z rudą - stwierdziła pani detektyw i podeszła do chłopca - Jest słodki. 
Policjantka spojrzała na nią krzywo i wyszczerzyła zęby.
- Nie wiedziałam, że psychopatkę może wzruszyć widok dziecka.
- Mi tez miło cie widzieć Samanto. 
- Holmes. Cóż to za niewiasta ci towarzyszy? - policjantka przeniosła wzrok na Jamesa, a panna White zbliżyła się do małego blondyna. 
- To moja siostra - wyjaśnił mężczyzna.
- Jestem Jamie - dodała dziewczyna.
W tym czasie Sherry badała dokładnie wygląd dziecka. Chłopiec był schludnie ubrany, a nawet można by rzec, że elegancko, jak na jego wiek. Włosy miał starannie zaczesane, a na szyi złoty łańcuszek.
- Wiadomo już coś o tym dziecku? - spytała.
- Tyle, że nie jest tej całej Ariany Network. Materiał genetyczny się nie zgadza.
- Nie trzeba robić testów by to wiedzieć - odcięła się White - No dobrze. Trzeba rozejrzeć się po domu panny Network i dowiedzieć czegoś o zmarłej. 
W tym momencie do pomieszczenia wkroczył Pistone. Uśmiechał się szeroko i było widać, że jest z siebie dumny.
- Ustaliliśmy tożsamość trupa. Tina Florence. Zaufana agentka z pałacu Buckingham. Zapowiada się ciekawie.
- Czyżby jakiś spisek krajowy? Może być ciekawie - potwierdziła Sherry.
- O ile nie wplączemy się w aferę narodową - uściślił jej przyjaciel.

*

Sherry opuściła mieszkanie pani Florence i rozejrzała się po ulicy. Żadnego auta. Zrobiła skonsternowaną minę i wyciągnęła telefon z kieszeni płaszcza. Długo się wahała, aż w końcu napisała.

Chodzi o dziecko, prawda John?
Nie mogłeś się powstrzymać? Intryga krajowa? 
Grasz w niebezpieczną grę. Tym razem mogłeś posunąć się za daleko. 
Ściskam.
S.W.

Przez chwilę nie była pewna, czy rzeczywiście chce wysłać esemesa. Potem jednak zamknęła oczy i jednym kliknięciem rozstrzygnęła problem. Wiadomość poszła. Kobieta zdołała zrobić ledwie parę kroków, a już dostała odpowiedź. 

Próbujesz wyciągnąć ode mnie informacje? 
Za trudne wyzwanie? Kochanie, przecież to nie przerasta twoich możliwości. 
Nic nie jest w stanie ich przerosnąć. A na pewno nie mały Dylan.
Całuje.
J.M.

Zagryzła wargę i ruszyła przed siebie. Teraz była już całkowicie pewna, że chodzi o dziecko. Moore miał tylko potwierdzić jej podejrzenia i zrobił to. Zostało jej już tylko ustalić kim są rodzice dziecka, że jest ono tak ważne dla pałacu Buckingham. To nie było już tak prostym zadaniem. Znaczy wiedziała już dostatecznie wiele by pobieżnie ustalić majętność czy stanowisko w społeczeństwie rodziców chłopca. Jednak zrozumienie całkowicie całego zajścia i rozgryzienie powodu morderstwa, to już inna sprawa. Miała więc nadzieję, że Holmes i jego siostrzyczka doszli do czegoś podczas penetrowania domu rudowłosej. 

*

Sherry wraz z rodzeństwem Holmes weszła do sali przesłuchań, w której przebywał Pistone wraz z oskarżoną o zabójstwo Arianą Network. Pani detektyw zrobiła krzywą minę i przeczesała włosy rękoma. Spojrzała na Pistona i przekrzywiła głowę. Ten wbijał w nią tylko pytające spojrzenie. James widząc zakłopotanie panny White, postanowił ratować sytuację.
- Sherry chciała powiedzieć, że nie ma postępów w sprawie. Jednocześnie obawia się o chłopca, bo podejrzewa, że jest istotny. Pomyśleliśmy, że u nas na Baker Street będzie najbezpieczniejszy. I Sherry mogłaby na coś wpaść, gdyby go poobserwowała.
- Skoro tak... Chyba nie mogę odmówić. Ale to ja przywiozę wam chłopca. 221B, tak? 
Para detektywów skinęła równocześnie głowami, ignorując całkowicie zdumione spojrzenie siostry Jamesa. Opuścili pomieszczenie zostawiając inspektora z przesłuchiwaną. 
- Panno Network czy ma mi pani coś jeszcze do powiedzenia? - spytał mężczyzna.
Spytana pokręciła głową, a jej rude loki opały na pyzatą twarz. Szybko je odgarnęła i wbiła mściwe spojrzenie w mężczyznę. 
- Przysługuje mi jeden telefon, prawda? - rzuciła ostrym tonem.
- Tak - odparł Pistone i z niedowierzaniem pokręcił głową. 
- Chciałabym go wykorzystać - oznajmiła kobieta.
- Dobrze. 

*

Holmes nakazał swojej siostrze iść spać i po kłótni, która według pani detektyw ciągnęła się w nieskończoność, zamknął niedoszłą piętnastolatkę w swoim pokoju. Potem wrócił do salonu, gdzie Sherry tuliła małego blondyna. Na chwilę zatrzymał się w progu i obserwował kobietę. Ta zdawała się go ignorować i całą swoją uwagę skupiać na dziecku. 
- Widać, że chcesz mieć dzieci - rzucił, choć sam nie mógł pojąć dlaczego.
- Mówiłam ci to wiele razy. Chciałabym co najmniej dwójkę, a może i trójkę. Na pewno jeden chłopiec....
- Mycroft. Wiem - na usta Jamesa wpłynął słodki uśmiech - Widać, że się do tego nadajesz. Do macierzyństwa - dodał, widząc jak Sherry marszczy brwi.
- Dzięki - odparła - Tylko jest jeden kruczek - zaczęła - By mieć dzieci muszę znaleźć mężczyznę, który mnie zechce i który zechce dzieci. Ciężko o takie połączenie - wbiła wzrok w swego rozmówcę i nie spuściła go ani na chwilę.
Holmes przełknął nerwowo ślinę. Czuł się straszliwie zakłopotany. Ręce zaczęły mu się pocić, a spojrzenie rozbiegło się po pokoju.
- Sherry... Ja... 
Nie dane mu było skończyć, bo wtem otworzył się drzwi wejściowe na dole. Stojąc praktycznie w korytarzu, James słyszał to doskonale. 
- Ktoś wchodzi po schodach - poinformował.
- Teraz? - upewniła się Sherry, a w jej głosie dało się słyszeć zawód. 
Holmes skinął głową, a ona odniosła małego chłopca do swojej sypialni. Ułożyła go na łóżku i wróciła do swojego przyjaciela. Teraz i ona dobrze słyszała skrzypienie schodów. James ruszył ku kominkowi, a raczej ku pistoletowi, który leżał na półce nad kominkiem. Odbezpieczył broń i usiadł na kanapie. Sherry zajęła fotel i czekali. Po chwili skrzypnęły drzwi, a w progu stanął uzbrojony mężczyzna, ale to James pierwszy wycelował.
- Nawet nie drgnij - poradził.
Mężczyzna przeklął i rzucił broń. Sherry chętnie przejęła pistolet. 
- Zakładam, że to pan jest ojcem chłopca? - powiedziała od niechcenia - I zapewne zna pan Johna M.
- Tak i tak - odparł czerwony ze złości gość.
- Pana godność? - wysyczał James.
- Albert Cook. 
- Romansik z wyższymi sferami, co? - zagadnęła White - Szkoda tylko, że chciał pan wykorzystać dziecko - wzruszyła ramionami - Maleństwo trafi do matki, a pan za kratki. Idę po dzieciaka i jedziemy. 

*

- Pan Cook nie romansował dla zysku. Nie wiedział z początku z kim ma do czynienia. Potem jednak ona zadzwoniła z wieścią, że jest w ciąży i wyjawiła kim jest. Zaczęły się kłopoty. Dziecko po urodzeniu miało przebywać u zaufanych kobiet, zmieniało opiekunkę co jakiś czas. Wszystkiemu temu przyglądała się Tina Florence. Agentka z pałacu Buckingham. Ona towarzyszyła każdym przenosinom. W głowie pana Alberta zaświtał plan, który obgadał ze swoją wspólniczką. Miała ona być jedną z opiekunek i uciec z dzieckiem nim przyjdzie czas przenosin. Jednak panna Network czekała na pieniądze, które matka przysyłała na utrzymanie dziecka. Wypłata się spóźniła, a panna Network spotkała w drzwiach Tinę Florence. Zamordowała ją i zmyśliła historykę, jakoby było inaczej. Działała pod wpływem impulsu, bo nie wiedziała co ma robić. Miała zwiać z dzieckiem, a potem wraz z Cookiem zażądać okupu pod groźbą ujawnienia faktu o bękarcie mediom. Nie wypaliło. Potem panna Network była świadkiem naszej upozorowanej rozmowy o tym, gdzie będzie przebywał malec. Wykorzystała przysługujący jej jeden telefon by powiadomić  o tym pana Cooka. Ja i James byliśmy gotowi na jego wizytę - Sherry tłumaczyła właśnie całą historię zgromadzonym wokół niej policjantom.
- Mówiłaś, że ten twój Moore jest w to zamieszany - rzucił Henry.
- Cook to potwierdził, ale nie powiedział w jaki sposób. Więc nie mamy za co go przyskrzynić. Trzeba czekać na jego kolejny ruch. 
- Czemu nie ma z tobą Holmesa? - spytał jeszcze inspektor, wcześniej odprawiwszy kolegów.
- Został w domu. Ze względu na jego siostrę, czy coś - wzruszyła ramionami - Gdzie umieściliście chłopca? 
- Jest bezpieczny. Na razie zajmuje się nim Williams. Próbujemy skontaktować się z pałacem. 
Wtem zabrzęczał telefon pani detektyw informując ją o nadejściu esemesa. I to nie od byle kogo. 

Cześć skarbie. Podobała się rozgrywka?
Mi też. Ale to jeszcze nie koniec. Musisz mi przywieźć małego Dylanka. 
Pytasz czemu? Powiem tak - handel wymienny. 
James... Ładne imię. Ale chyba bym nie zdzierżył, gdybyś ty nosiła nazwisko Holmes. 
Tik - tak kochanie. Tik - tak.
Czekam laleczko.
J.M.

Pod Sherry ugięły się nogi. Nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała. Zawsze to Holmes ją wyciągał z opresji, a teraz on jest w łapskach Moora. Odetchnęła głęboko i pożegnała Pistona. Pewnym krokiem ruszyła ku pomieszczeniu, gdzie przebywała Samanta z maluchem. 
- Samanto zabieram chłopca. Pistone dodzwonił się do pałacu i kazał mi go przyprowadzić.
Policjantka podejrzliwie przyjrzała się pannie White i powili skinęła głową. Sherry wzięła chłopca na ręce i wymaszerowała ze Scotland Yardu. 

Gzie mamy się spotkać? 
S.W.

Pod szpitalem Świętego Bartłomieja.
J.M.

*

Sherry westchnęła ciężko i jeszcze raz zanuciła malcowi kołysankę. Wiedziała, że niebawem zacznie jej szukać policja. Chciała mieć to jak najszybciej z głowy, ale John się nie pokazywał. 

Sherry co ty wyprawiasz?! Odstaw chłopca, to jakoś to wyjaśnimy.
H.P.

Odczytawszy wiadomość zagryzła wargę i rozejrzała się wokoło. Ani żywego ducha. Wtem usłyszała kroki. Powolne, ale wyraźne. Ktoś zmierzał w jej kierunku z ciemnej uliczki, która biegła tuż przy szpitalu.
- John? Mam nadzieję, że Jamesowi nic nie jest, bo inaczej cię zabiję.
- Masz malucha? - głos Moora był całkowicie spokojny.
- Mam.
Mężczyzna wyszedł w krąg światła. Przed sobą prowadził Holmesa, który miał broń przystawioną do skroni. Oddychał ciężko i nerwowo.
- Sherry nie rób tego!
- Ci...... - John uciszył go, przykładając mu lufę do ust niczym palec wskazujący - To jej decyzja. 
- James musisz mi wybaczyć. Miałeś rację, co do ludzi. Emocje są tylko słabością. Udowodniłeś mi to. Miłość to tylko błąd wpisany w ludzką naturę. Niestety ja nie potrafię poświęcić osoby, którą kocham dla sprawy. 
- Jak słodko, prawda? - szepnął Moore do ucha Jamesa - Jakie piękne wyznanie. I piękny wisiorek - dodał, widząc, że Sherry ma na szyi podarunek od niego - Patrzcie się porobiło. Dwóch mężczyzn z medalionu stoi teraz przed tobą - zaśmiał się - A teraz kochanie, oddaj mi malucha.
Holmes nerwowo kręcił głową. Wiedział na co kobieta się narazi jeśli go uratuje. 
- Kocham cię Holmes - detektyw spuściła głowę i ruszyła ku Johnowi. 
Wyciągnęła ręce z dzieckiem przed siebie, a Moore łapczywie po nie sięgnął. Jego czarne oczy zalśniły.
- Mój spóźniony prezent na gwiazdkę. Jesteśmy jak prawdziwa rodzina, nieprawdaż? - uśmiechnął się szeroko. 
Ulicą nadjeżdżały radiowozy. Dźwięk syren wypełnił całą okolicę. Moore raz jeszcze szeroko się uśmiechnął.
- Odwiedzę cię w więzieniu. Tak jak ty odwiedzałaś mnie - szepnął i przejął blond bobasa.
-------------------------------------------------------------------
Dobra, jednak mi się udało na czas. 
Jednak nie jest to rozdział najlepszej jakości.
To przez to, że pisałam go jeden dzień. Trudno. To wy jesteście od oceniania, nie ja. 
Tak więc poznaliście Moora. I jak? Ciekawa postać?
Tym razem też trochę romantyczniej. Miejmy nadzieję, że to na plus.
Błędy będą zawsze, nie jestem w stanie doszukać się wszystkich. Przepraszam. 
Prowadzę ten blog dla Was jakby nie patrzeć.

5 komentarzy:

  1. "Nie jest to rozdział najlepszej jakości"... Ty sobie jaja robisz, prawda? :D
    Przyznam, że z tą miłością Sherry to jakoś tak szybko wyszło, ale nie twierdzę że mi to przeszkadza. ;P
    I oczywiście skończyłaś w najgorszym możliwym momencie: akurat zaczęło się naprawdę na poważnie dziać, a tu koniec... a ja chcę wiedzieć co dalej!
    Moore'a już lubię. Ziomek! :D
    Btw, znalazłam małą literówkę, niby nic ale nie od razu załapałam o co chodzi więc mówię o tym. "Pod płaszczem zmięta biła, a raczej szara..."
    Od teraz postaram się bardziej regularnie wpadać.
    Pozdrawiam,
    gc.

    OdpowiedzUsuń
  2. jak nie jest dobry, jak jest świetny! :D Przecież jej nie wsadzą, no nie? ona rozwiązuje za policję prawie wszystkie zagadki, nie mogą jej udupić, ja się nie zgadzam! Holmes na pewno jakoś ją z tego wyplącze, albo lepiej, sam rozwiąże zagadkę jej arcy, wsadzi Moora za kratki i oczyści Sherry! Widzisz? Jestem geniuszem! I w tym wszystkim pomoże mu jego młodsza siostra, która kompletnie nie mam pojęcia, jaką rolę tu odgrywa, ale jestem prawie pewna, że będzie kimś ważnym w sprawie! ja po prostu muszę już wiedzieć, co będzie dalej! Muszę! Więc nie pisz mi tutaj, ze rozdział marny(bo jest genialny), tylko bierz się za kolejny! :*
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieskomplikowana sprawa, ale za to jakie konsekwencje ze sobą przywiała. Najpierw mamy tutaj gigantyczny progres relacji Jamesa i Sherry, która pod wpływem świątecznej tęsknoty nagle postanowiła się trochę otworzyć z uczuciami. ;d Jak dla mnie - odrobinkę za wcześnie, bo w romansach zawsze lubię ten etap kluczenia wokół siebie danej parki, która nie do końca wie, jak się zachować. U Ciebie tego kluczenia troszeczkę było mało, no ale jakoś to przeżyję. (Chociaż teraz znowu mam ten etap, że czytam romanse - niekoniecznie te harlekinowe - hurtowo, a w opowiadaniach szukam takich wątków, zwalam to na pogodę). ;d Cook uknuł sobie fajny plan na zarobienie pieniędzy, swoją drogą jestem ciekawa, czyim dzieckiem jest Dylan. Z opisu trochę przypomina mi tego dzieciaczka od Williama i Kate.

    W ogóle, to fajnie, że w końcu mamy okazję poznać kogoś z rodziny od Holmesa, jego siostra wydaje się całkiem niepodobna do brata. Ale to może kwestia wieku i doświadczenia. Na razie mało jej, więc się jakoś mocniej do niej nie ustosunkuje, choć powiem szczerze, że na miejscu Sherry dwa razy bym się zastanowiła, zanim bym ją wzięła na miejsce zbrodni. Osobiście widziałam trupa i nie wpłynęło to jakkolwiek na moją psychikę, aczkolwiek trochę już starsza jestem. A trup był bez, powiedzmy, uszczerbku na ciele.

    Wątek Moore jest ciekawy, rodzinka Holmesów ma jakieś tendencję do posiadania arcywrogów, o dość ciekawych charakterach. Na tym etapie opowieści zastanawiam się, czy Moore knuje coś jeszcze, czy zadowoli się "tylko" tym wsadzeniem Sherry za kratki. Pożyjemy, zobaczymy. Tak czy siak, Moore wydaje się co najmniej iście diabelnie ciekawą postacią. ;d

    "mierzył sie z" - ogonek przy się Ci uciekł
    "Musiała się kontrolować by nie" - przecinek przed "by", parę razy powielasz ten błąd w rozdziale
    "Mróz brzyozdobił szybę" - przyozdobił
    "Przyszła do mojego domu prosząc o rozmowę." - przecinek przed "prosząc", imiesłowowe równoważniki zdań oddziela się przecinkiem - ten błąd baaardzo często u Ciebie się powtarza.
    "Kocham Cię Holmes" - raczej Cię z małej litery, bo w dialogach jest z małej, no ale - jakby się uprzeć, to można to podciągnąć pod konwencję~ c:
    "że wole mieć kogoś pod ręką" - wolę
    "Padła na ziemie" - ziemię
    "Musze iść uspokoić małego" - muszę
    "Przygotowała się na tą wizytę" - tę
    "Mi tez miło cie" - też, cię
    "Całuje" - całuję

    Pozdrawiam,
    Alathea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja uwielbiam Twoje komentarze.
      Zdaje sobie też sprawę, że z tymi całymi sprawami, to jeszcze daleko mi do zaskakujących i powalających, ale ciągle się uczę :D Z romansem podobnie. Nie umiem pisać o miłosnych perypetiach bohaterów, bo nigdy romansów nie czytałam, jak coś oglądam to raczej też nie o miłości, a przykładów z życia brak. Zrobiłam co umiałam, ale dzięki za radę na przyszłość. Następnym razem będę dłużej ciągnęła niepewność.
      Z Dylanem wszystko się wyjaśni w kolejnym rozdziale, ale tylko o tyle, o ile ja potrafię rozjaśnić.
      Co do siostrzyczki Jamesa sama nie mam ustosunkowania, bo rzeczywiście nie było jej wiele. No cóż. Za to Sherry raczej nie przejęła by się reakcją Jamie na widok trupa xD
      Cieszę się, że Moore Cis ie spodobał jako charakter, bo ja go wprost uwielbiam! Nie wiem czemu, skoro jest zły, ale tak jakoś mam :>

      Wszystkie ortograficzne i interpunkcyjne błędy zaraz poprawiłam, wiec raz jeszcze podziękuje, że zadajesz sobie trud, by mi je wypisać. Wiem, ze sporo ich robię :c
      No ale cóż...

      Dziękuje o również pozdrawiam.
      ( Wpasowałaś się czasowo z przeczytaniem tego rozdziału :3 U Sherry święta i u nas za chwile święta! Jejć! )

      Usuń
  4. Obiecałem własnego bloga więc słowa trzeba dotrzymać ;-)
    http://salwiusz-drugi-swiat.blogspot.com/
    Moje rozdziały są krótkie więc nie zmarnujesz zbyt wiele czasu XD

    Ps. Z komentowaniem zaczekam do końca, ale pamiętaj, że czytam i czekam na kolejne rozdziały @-)--

    OdpowiedzUsuń